
Powyższą sytuację publicznego skorzystania z "toalety" można rozłożyć na proste 4 kroki.
Krok 1: Idziemy na pewniaka w krzaki, nie rozglądamy się.

Krok 2: Stajemy na skraju, żeby nie wdepnąć w minę. I sikamy.

Krok 3: Kontynuując sikanie udajemy, że rozglądamy się po drzewach - czy może gdzieś już są dobre jabłka albo inne śliwki?

Krok 4: Ulatniamy się, wracając równie pewnym krokiem.

O ile potem koleś nie zabiera się od razu do jedzenia to ja nie widzę nic szokującego w tym, że ktoś poszedł w krzaczki załatwić sprawę. (Znając polską wiochę to do najbliższej publicznej toalety facet miał pewnie ze 100 km)
OdpowiedzUsuńPrzede wszystkim: zdjęć w wiosce nie zrobiono, tylko w dzielnicy o nazwie Wilanów, o ile wiem. Skoro taki jesteś tolerancyjny, to może też przyjdź się wysikać i wysrać do kogoś pod okno, może do siebie.
OdpowiedzUsuń